Cel
Po dłuższej przerwie u mnie na tak zwane “treki”, nadszedł czas na stopniowe powracanie do łażenia po górkach i górach. Na pierwszy rzut Góry Świętokrzyskie, które cieszą się bardzo dobrą opinią pod kątem dreptania i widoków jakie tam czekają. Celem było wejście na Łysicę, a potem na Łysą Górę.
Kiedy?
Sobota 25.02.2023.
Co na testy?
Przede wszystkim plecak, system nośny Gregory, który świetnie się prezentował w trakcie mojego rekonesansu. Przyszedł czas władować do niego kilka kilogramów więcej szpeju, którego nie użyję. Pozwoli mi to przetestować czy i jak zostaną obciążone moje plecy w kontekście kontuzji odcinka lędźwiowego. Do tej pory służył mi tylko na mniej dreptanych biwakach i z punktu widzenia możliwości pakownych – jestem bardzo zadowolony 🙂
Z cyklu, nowe i pierwszy raz użyte: kijki, skarpety wełniane, spodnie. Podsumowanie na końcu wpisu.
Ubiór i wyposażenie
Warstwa 1:
Skarpetki: Smartwool Classic Hike Extra Cushion Crew
Gatki: Sensor Merino Active Boxers
Legginsy: Icebreaker 200 Sonebula Leggings
Koszulka: Termoaktywna Brubeck z Juli
Warstwa 2:
Koszula: Helikonowa TACTICAL T-Shirt – TopCool (świetnie się sprawdza u mnie z termoaktywną)
Polar: The North Face – kupiony kiedyś na promce jakiejś, zwykły.
Spodnie: Helikon Blizzard – StormStretch
Warstwa 3:
Kurtka: The North Face Resolve Insulated Jacket
Pozostałe:
Obuwie: Adidas Terrex AX3 Mid GORE-TEX Hiking Shoes
Czapka: Helikon Merino Wanderer Black
Rękawiczki: Helikon Impact Duty Winter Mk2 Black
Plecak: Gregory Baltoro 65L
Kijki: NATUREHIKE ALU 6061 NH17D001-Z
Trasa
Mapa-turystyczna.pl: https://mapa-turystyczna.pl/route/3wnwz
mapy.cz: https://pl.mapy.cz/s/lomejozebu
Przygodę zaczynamy na parkingu w miejscowości Święta Katarzyna. Wychodzimy na Łysicę, potem schodzimy, lecimy przez miejscowość Huta Szklana, a następnie podejście na Łysą Górę i kończymy przy kościele w Nowej Słupii.
Mapy i liczniki standardowo przekłamują mnie, więc trzeba brać przez pryzmat wyniki łażenia, które wskazuję ja albo mapa 🙂
Przebieg
Zasadniczo podejście na Łysicę jest stosunkowo łatwe aczkolwiek trzeba uważać bo droga jest nadzwyczaj kamienista. Regularnie są także ustawione podesty z bali drzewnych – na nich już w ogóle potrafi być niezła ślizgawica. Gdzieniegdzie leżał śnieg, ale bardzo mokro i co za tym idzie błoto było konkretne.
Od Łysicy zaczyna się już płaski, fajny kawałek chodzenia. Po drodze sporo powalonych, sporych drzew. Zastanawiało mnie czy to nie efekt ostatnich wiatrów (sprzed tygodnia). Skapnąłem się po przejściu, że żadnemu z tych drzew nie cyknąłem fotek, eh..
Zasadniczo trasa prowadzi nas już w dół do pobliskiej wsi, gdzie idziemy kawałek asfaltem, a potem pomiędzy terenami rolnymi spotyka nas solidne błoto na odcinku 100 metrów. Czułem się jak dzik w SPA, a radość łażenia na azymut przez błoto był nieziemski 🙂
Po tym błotku pojawiło się kolejne wejście do Świętokrzyskiego Parku Narodowego i spory odcinek na granicy lasu i pól uprawnych. Pełno strumyków, kałuż no i błotka 🙂
Po kilku kilometrach dreptania szlak prowadził przez wieś Huta Szklana, krótkie przejście asfaltem i zonk. Niestety trasa przez las niebieskim szlakiem na Świętokrzyskie Gołoborze jeśli dobrze kojarzę, niestety był zamknięty. W związku z tym niestety czekało nas podejście asfaltem na Łysą Górę. Niemniej widoki były tego warte ponieważ zrobiło się akurat okienko pogodowe, które zaowocowało pięknymi widokami na Świętokrzyski krajobraz 🙂
Po napawaniu się widokami ruszyliśmy w stronę klasztoru, a następnie zejściem za nim do Nowej Słupi. Nadzwyczaj więcej błota niż przez całą wcześniejszą drogę. Może to wynikać z faktu, że funkcjonuje tam droga krzyżowa w kierunku klasztoru.
Podsumowując, wyprawa bardzo pozytywna z czterech pór roku zabrakło tylko upału i mrozu. Jako powrót z dreptaniem po górach uważam, że Łysica i Łysa Góra jest bardzo fajnym pomysłem. Wrócę tu już niedługo ponieważ trzeba zrobić drugą trasę przez szczyty gór, a ponoć taka tam jest.
Wnioski z testów:
Kijki świetnie mnie wspierały na podejściach i zejściach. Dużo ułatwiały i co najważniejsze – angażowały szereg dodatkowych mięśni, co mogłem odczuć na drugi dzień w tzw. zakwasach. Od teraz będą nieodłącznym ekwipunkiem i cieszę się, że dałem sobie drugi raz szansę z kijkami ponieważ pierwsze, które miałem z Decathlonu zrobiły na mnie słabe wrażenie.
Plecak Baltoro od Gregorego sprawdził się super do maszerowania. Wrzuciłem mu kilka zbędnych kilogramów i oczywiście prowiant, wodę oraz dla zapełnienia przestrzeni dodatkowy polar. Sumarycznie nie sądzę aby miał więcej jak 10kg w czasie największego obciążenia. Strasznie podoba mi się system nośny, generalnie mam odczucie, że robi robotę przy dreptaniu. Obciąża tylko biodra i dolne partie mięśni, a nie “rusza” dolnego odcinka kręgosłupa. Niecałe 20 kilometrów przeszedłem bez bólu, a także bez odczucia, że mam na sobie plecak 65L (choć na taką wyprawę to zupełnie 30L wystarczy :)).
Skarpety wraz z butami celowo zmoczyłem w niejednej kałuży i strumyku. Buty dały radę choć była odczuwalna już wilgoć, ale bez negatywnego wpływu na komfort chodzenia. Skarpety nie obcierały, a także nie powodowały odcisków więc gitara.
Spodnie również nie pozostawiły jakichś negatywnych wrażeń. Myślałem, że będą konkretnie zmoczone w nogawkach przez strumyki, a także uwalone błotem niemniej szybko wyschły i nie wyglądały na bardzo ubrudzone. Wygodne i elastyczne, dla mnie to będą spodnie pierwszego wyboru na trekking.
Oby same takie wrażenia z każdego używanego sprzętu 😀
Do kolejnego razu! 🙂